27 paź 2009

Gwiazdka w październiku?

Ktoś mnie ostatnio zapytał, czy myślę już o prezentach gwiazdkowych. W pierwszej chwili się oburzyłam: jak to, jeszcze dwa miesiące, ledwo się jesień zaczęła! Ale po namyśle...
No właśnie. Tak naprawdę, to październik ma się już ku końcowi. A kupowanie prezentów "od Mikołaja" w listopadzie to już nie taka znowu abstrakcja.

Po pierwsze, wiadomo, że w grudniu w sklepach są szalone przedświąteczne kolejki. Po drugie, w mojej rodzinie obchodzi się także Mikołajki, które wypadają 6 XII, więc warto zawczasu kupić coś dla najmłodszych. Po trzecie wreszcie, jeśli ma się liczną rodzinę lub dużo przyjaciół do obdarowania, rozsądnie jest rozłożyć wydatki na dwa miesiące ;-)

Dlatego chyba zacznę robić listę prezentów, które planuję kupić. Część z nich na pewno zamówię w sklepach internetowych, co także warto zrobić z wyprzedzeniem. Część trzeba skonsultować z tymi, którzy mają je otrzymać albo z ich rodzicami, co też zajmuje czas... Naprawdę, im dłużej o tym myślę, tym bardziej mi się wydaje, że zostało mało czasu.

A Wy? Planujecie już gwiazdkowe zakupy?


20 paź 2009

O herbacie

Lubicie herbatę? Znam osoby, które jej wcale nie piją i takie, które nie wyobrażają sobie bez niej życia. Ja zdecydowanie należę do tych drugich. Rano nie wyjdę z domu, dopóki nie wypiję kubka czarnej słodzonej herbaty. Po jedzeniu, zwłaszcza obfitym, piję gorzką. Kiedy jestem przeziębiona, wlewam w siebie litry herbatek owocowych. Właściwie przy różnych okazjach pijam chyba wszystkie jej rodzaje i do każdego z nich mam ulubiony kubek lub filiżankę. Taka skorupomania ;)

Lubię podejmować nią gości. Nic tak nie sprzyja rozmowie jak dzbanek gorącej, dobrej mieszanki, najlepiej z aromatycznymi dodatkami - pieprzem, skórką pomarańczy, kwiatami. Do tego ładne filiżanki i koniecznie światło świec: intymna, przyjazna atmosfera, w której można od serca pogadać z przyjacielem lub przyjaciółką.

14 paź 2009

Co to jest Go?

Go to gra, która od pewnego czasu fascynuje moich przyjaciół. Jest coś niesamowitego w obserwowaniu dwóch facetów, siedzących naprzeciw siebie i w ogromnym skupieniu przyglądających się drewnianej planszy i kilku kamykom. Bo tym właśnie jest go - planszą w kratkę i dwiema garściami białych i czarnych kamyków. Na przecięciach linii gracze na przemian kładą kamienie (jeden białe, drugi czarne), dążąc do otoczenia kamieni przeciwnika. 

Legenda mówi, że grę tę wymyślił ponad 2000 lat p.n.e. cesarz Sun, który chciał za pomocą tej rozrywki wytrenować umysł swego syna. Od tego czasu Chińczycy ją uwielbiają, a od kilkudziesięciu lat fascynują się nią ludzie na całym świecie. Powstają formalne i nieformalne stowarzyszenia graczy w go oraz oczywiście mnóstwo wersji komputerowych. Jednak kombinacji w tej grze jest więcej, niż protonów we wszechświecie, tak więc komputer nie jest w stanie pokonać nawet średnio zaawansowanego gracza. Nic zatem dziwnego, że gra z żywym przeciwnikiem jest o wiele ciekawsza.

Zresztą moim skromnym zdaniem żaden komputer nie może zastąpić drewnianej planszy, dotyku kamieni i towarzystwa drugiego zapalonego gracza:) Dlatego postanowiłam spróbować i dołączę do moich przyjaciół - graczy.

Na początek kupię sobie zestaw do go. I drugi w prezencie dla przyjaciela, bo ma w listopadzie urodziny ;-) Na przykład taki podróżny zestaw w rulonie:


12 paź 2009

Za co lubię Chińczyków

Cóż, na pewno jest parę rzeczy, za które Chin nie lubię. Nic dziwnego, cała ich kultura jest dla Europejczyka niezbyt zrozumiała i nie bardzo logiczna. Zwłaszcza, kiedy ten Europejczyk jest kobietą. Mimo to są rzeczy, związane z Dalekim Wschodem, które lubię - ba, uwielbiam. Część z nich wchłonęłam, jakoś tak, przez osmozę może, we wczesnym dzieciństwie. Ponieważ moi rodzice mieli przyjaciół zafascynowanych kulturą wschodu, sztukami walki, chińską kuchnią i wieloma tego typu rzeczami, w wieku czterech lat nauczyłam się jeść pałeczkami, a widok dwóch panów udających poważną walkę nie był dla mnie niczym zaskakującym.

W wieku dorosłym doceniłam chińskie podejście do estetyki. Aranżacja pomieszczeń, nakrywanie do stołu, ozdoby - wszystko cechuje szlachetna, wyrafinowana prostota. Zestawienia dwóch lub trzech wyrazistych kolorów, które jednak wcale nie biją po oczach. Geometryczne ułożenie przedmiotów, które nie wydaje się przy tym prostackie. Liczne złocenia, figurki, detale, wazy i inne rzeczy, które służą tylko ozdobie, a jednak bez sprawiania wrażenia nadmiernego przepychu - takie rzeczy tylko w Chinach. No, ewentualnie w Japonii.

Wszystko, co robili i jak robili Chińczycy podyktowane było filozofią. Gotowanie według Pięciu Przemian czy budowanie domów według Feng Shui to tylko najbardziej znane przykłady, które obecnie Europejczycy usiłują zrozumieć i stosować. Nie jest łatwo, choć muszę przyznać, że do dziś pamiętam potrawę, którą według Pięciu Przemian przygotował znajomy mojej mamy, Polak, jeszcze za moich czasów szkolnych.

Ja sama nie mam wielkiego talentu kulinarnego, próbuję więc naśladować Chiny w urządzaniu pomieszczeń, aranżacji stołu i innych tego typu rzeczach. Lubię dodatki i akcenty wschodnie w domu. Właśnie o różnych chińskich gadżetach, inspiracjach, szkatułeczkach i dzbanuszkach będzie ten blog.